Witam, dawno nic nie pisałem, starałem się walczyć z problemami sam nabywając tzw. doświadczenie
Od samego startu, od zupałnie niczego (z pomocą Waszych cennych porad dotyczących twardości wody, bakterii rozwijających się na powierzchni, zmieniania wody, oświetlenia, itp.) moje 65 l akwarium wygląda dzisiaj tak: 4 rybki w paski (zebra stripes, czy jakkolwiek się zwą w cywilizowanym języku), 2 molinezje, jako że lubią pływać parami, 5 neonek, 5 samców gupików z bardzo kolorowymi ogonami i 3 samice gupików - trochę mniej kolorowe. Do tego trochę malutkich rybek (co z nich wyrośnie jeszcze nie wiadomo - póki co szczęśliwie się urodziły i jakoś trwają) chowających się w trawie i pustej łupinie orzecha kokosowego + dwie całkiem już duże, które przetrwały wstępną selekcję naturalną...
Ostatnio w miarę panowałem nad ślimakami, wyławiając i gniotąc to, co nie wyłowione. Natomiast z powodu wyjazdu, po powrocie zmuszony byłem zgotować im (nomen omen, hehe
) armagedon. Rybki poszły do słoików, roślinki do kosza, a kamienie do gotowania. Wszystko razem zajęło mi dobre pół dnia i wolałbym do tego nie wracać, zważywszy na to, że roślinki były juz ładnie wyrośnięte, a przy okazji dezynsekcji szlag trafił filtr, bo nie przyszło mi nic innego do głowy (zważywszy na ilość slimaków w różnych jego zakamarkach) jak tylko zanurzenie go w gorącej wodzie. Części się odkształciły i musiałem kupić nowy filtr. Do tego nowe roślinki (stare były tak oblepione ślimaczymi przezroczystymi kleksami, że nie szło tego usunąć) + układanie na nowo akwarium + zestresowane rybki
. Jednym słowem - pogrom. Dla ślimaków i mojej kieszeni. Co za tym idzie rozglądam się za rybkami, które chętnie szamają ślimacze jaja, tudzież same ślimaki, nie robiąc przy tym krzywdy innym mieszkańcom akwarium. W sieci wyszukałem "gold barbs" (złote brzanki?) które lubią zjadać jaja wszelkiego rodzaju (głównie komarze, ale w tym przypadku pewnie zadowoliłyby się ślimaczymi). Do tego "dwarf chain loaches" - jakkolwiek to tłumaczyć na polski, tyle, że te ostatnie lubia być w conajmniej 5-osobnikowych grupach, a to dla mnie już za dużo...
No i co Wy na to, macie jakiś złoty środek na te cholerne ślimaki? U mnie jak na razie miodzio (bo świeżo) - ale coś czuję, że z tych nowych zakupionych roślinek, pomimo skrupulatnego mycia, coś się wkrótce wylęgnie....
Pzdr