To będzie wątek o Compsopogonie. I padnie w nim nieśmiertelne pytanie, jak go zwalczyć. Było już o tym sto wątków, powiecie - i to prawda. I właśnie to jest główny powód dla którego go zakładam. Bo w tych stu wątkach pada pięćdziesiąt odpowiedzi i są one często wzajemnie sprzeczne.
Popatrzcie:
Bardzo często pytający "co to za glon" jest odsyłany tutaj:
http://www.holenderskie.pl/forum/viewtopic.php?t=26908Tam przeczyta, iż " Sprawdź poziom CO2 i upewnij się, że masz dobry obieg wody. Zmniejszenie karmienia ryb z odmulaniem jest bardzo pomocne. Należy usunąć porażone liście oraz mechanicznie z przedmiotów, które zaatakował. Przedawkowanie „węgla w płynie” zwykle pomaga. "
Co z tego początkujący akwarysta zrozumie? Ano mniej więcej coś takiego:
Poziom czego? Czym to sprawdzić? Um... no to jedziemy dalej... dobry obieg wody - aha, znaczy prąd musi być silny. I będę mniej karmił i częściej odmulał. Usunąć glon z liści... okej. Przedawkowanie... co?
Przy odrobinie szczęścia zignoruje "przedawkowanie węgla w płynie" i nie zabije akwarium.
Próba mechanicznego usuwania Compsopogona skończy się zniszczeniem roślin, bo dziadostwo trzyma się mocniej niż na poxipol, a nitki są o wiele mocniejsze niż liście roślin.
Zwiększenie prądu... nic chyba nie ucieszy bardziej tego glona niż silny prąd.
Zredukowanie karmienia i częste odmulanie akurat faktycznie pomoże - ale na pewno nie wystarczy.
Dlatego proszę, wczujcie się trochę w rolę początkującego akwarysty, z ograniczonym portfelem - każdy kiedyś zaczynał. Od małego akwarium, wewnętrznego filtra, kilku roślin, paru rybek. I całej masy glonów po pewnym czasie.
Tyle tytułem wstępu. Pytanie, jak usunąć Compsopogona? Mam go całą masę na wyższych roślinach, które są obmywane strumieniem wody poruszającej taflę (ruch jest tak słaby jak to tylko możliwe - dalsze spowalnianie skończyło się lekką przyduchą i musiałem znowu zwiększyć strumień). Nitki mają nawet po kilka centymetrów długości (rekordzistka, zaczynająca się na jednym z otworówe deszczowni miała 10cm).
Dane akwarium: 60ll
filtr: wewnętrzny (chyba o w miarę odpowiedniej mocy)
oświetlenie: wzmocnione do 3x13W
woda: mokra
parametry chemiczne: niemodyfikowane i nieznane
mieszkańcy: 5x kiryski panda, 4xotosek, 12xrazbora klinowa, kilkanaście krewetek RC (raczej małych/młodych), ślimaki (zatoczki, świderki - standardowi "goście")
roślinki: z przodu po trochu: dużego heńka, saggitarii, małego echinodorusa - te są wolne od glonów.
dalej: kilka bakop, spora kępa jednego z niższych gatunków kryptkoryny - tutaj również nie dosięgają tej górnej strefy porażonej prądem
najwyższe, kompletnie zaatakowane w górnych partiach: Hygrophila polysperma, Alternanthera colorata, zasadzona Hydrocotyle leucocephala - liście pierwszej i ostatniej to wręcz platformy dla glonów, a alternanthera wygląda jak alternanthera tylko w dolnych 2/3 - w górnej częsci to po prostu krzak compsopogona.
podłoże: żwir rzeczny różnej granulacji (od 1mm do 5mm, chociaż starałem się aby możliwie najwięcej było 1-2) wysypany na ( i "dookoła) ziemi ogrodowej otoczonej plastikową siatką "na owady".
Proszę Was o pomoc. Pomóżcie mi się pozbyć tego czarnozielonego intruza.
Tak słowem wyjaśnienia - akwarium jest ekstremalnie LT. Tak ma być i tak musi zostać. Powód - robię to by sprawić przyjemność ojcu. Ma same dorosłe dzieci, nie ma już jak i w czym im pomagać jako "tata" i chyba mu tego brakuje. Jak sie dowiedział, że zakładam akwarium, ucieszył się, że znowu będzie mógł mi w czymś pomóc - ale był akwarystą 50 lat temu. Wtedy woda nie miała żadnych parametrów i była tylko mokra

Chciałbym pozbyć się glonów wszystkimi dostępnymi środkami - ale w jego rozumieniu tego ostatniego.