Maszyna ruszyła...
W końcu....
W moim nowym baniaczku po okresie 3 miesięcy ataków glonów, bezskutecznej walki ze ślimakami, i obumierania roślin nastąpił zwrot o 180'.
Od jakiegoś tygoodnia wszystkie rośliny zaczęły wypuszczać nowe, grube zielone pędy, zaczęły mocno bąbelkować, woda po wsadzeniu kokosa zrobiła się cudownie herbaciana...
Nie ma śladu po żadnych glonach nawet...
Wreszcie po tych zmaganiach mogę trochę odetchnąć i podziwiać piękno stworzonego przez siebie świata (czyżbym był bogiem?
)