Pielęgnica nikaraguańska Cichlasoma nicaraguense (Günther, 1862)

(Przedruk elektroniczny za zgodą PZA z czasopisma "Akwarium" nr. 6/89)



Wojciech Kulicki

      Pielęgnice nikaraguańskie podrodzaju Theraps występują na terenie Ameryki Środkowej. Ryby te zamieszkują obszary Nikaragui i Kostaryki po stronie atlantyckiej. Bytują w jeziorach i rzekach tych państw. Dorosłe samce osiągają długość 20 cm, a w niektórych przypadkach nawet 25 cm. Samice są wyraźnie mniejsze. U ryb dojrzałych odróżnienie płci nie nastręcza trudności. Samice są bardziej kolorowe; górna część ich ciała jest połyskliwa o intensywnym zabarwieniu zielonym lub niebieskozielonym, wzdłuż linii ocznej występuje szeroki, czarny pas, brzuch ma kolor pomarańczowoczerwony lub czerwony, a głowa intensywnie złotozielony. Samice posiadają bardziej jednolite ubarwienie, dominuje kolor pomarańczowo-czerwony. W 1974 r. stwierdzono, że pielęgnice nikaraguańskie występują w dwu formach barwnych. Populacja żyjąca na terenie Kostaryki posiada ubarwienie głowy (u samic) z przewagą koloru niebieskiego, a występująca w Nikaragui z przewagą koloru złotego. Również samce z Nikaragui posiadają odcień złotawy. Ryby w warunkach naturalnych bytują w pobliżu powierzchni wody, jednak w dużych jeziorach spotykano je na głębokości 15 i więcej metrów. Pokarmem ich są głównie glony, a ponadto larwy ochotkowatych (Chironomidae) i mięczaki.
      Od kilku lat interesuję się rybami pielęgnicowatymi z Ameryki Środkowej, a szczególnie z rodzaju Cichlasoma. Rainer Stawikowski i Uwe Werner opisali 92 gatunki z tego rodzaju (nie licząc różnych podgatunków) zamieszkujące Amerykę Środkową. Już przed laty hodowałem ryby z tego obszaru: pielęgnicę zebrę (Cichlasoma nigrofasciatum), pielęgnicę niebieskołuską (C. octofasciatum), pielęgnicę Meeka (C. meeki), pielęgnicę perłową (C. cyanotuttatum) i pielęgnicę Sajica (C. sajica) oraz managuanę tęczową * (Herotilapia multispinosa).
      W 1983 roku otrzymałem z importu 9 młodych egzemplarzy pielęgnicy nikaraguańskiej. Ryby były różnej wielkości i miały prawdopodobnie około 3 miesięcy. Umieściłem je w akwarium 150-litrowym, obsadzonym obficie roślinami pływającymi i posadzonymi w doniczkach. W zbiorniku znajdowała się woda wodociągowa o odczynie neutralnym i twardości 12-15°n. Temperaturę utrzymywałem w granicach 26-28°C. Jak zawsze stosowałem częstą podmianę wody w akwarium. Woda w zbiorniku była intensywnie napowietrzana gdyż ryby są bardzo wrażliwe na niedobór tlenu. Do karmienia używałem rozwielitek oraz larw owadów. Sporadycznie podawałem drobne ślimaki (uprzednio rozgniatane), rureczniki i granulowany pokarm suchy. Dbałem by pokarm był urozmaicony i aby ryby miały pod dostatkiem pokarmu roślinnego. Po około 4 miesiącach dobrała się pierwsza para. Przeniosłem ją do 300-litrowego zbiornika, w którym znajdowały się inne pielęgnice. Ponieważ z literatury wiedziałem że ikra pielęgnicy nikaraguańskiej nie ma zdolności przyklejania się do podłoża (tak jak np. ikra pyszczaków), zbudowałem mojej parze gniazdo. Na dni zbiornika ustawiłem średnich rozmiarów doniczkę, której otwór nakryłem do połowy płaskim kamieniem. W ten sposób zostało stworzone odpowiednie miejsce do złożenia ikry i zabezpieczające ją przed rozsypaniem się po dnie zbiornika. Należy dodać, że dno akwarium było pozbawione jakiegokolwiek podłoża. W doniczce tej para przystąpiła do tarła. Druga para, przekazana do Pracowni Hydrobiologii Pałacu Młodzieży w Warszawie, umieszczona była w zbiorniku z grubym 15-20 cm podłożem żwirowo-piaszczystym. Para ta przed przystąpieniem do tarła wykopała głęboki dołek w pobliżu zakopanego w piachu kamienia i w tak wykonanym gnieździe odbyła tarło.
      Ikra pielęgnicy nikaraguańskiej jest dość duża i ma średnicę około 2 mm. Po trzech dniach w temperaturze 26°C wylęgały się z niej larwy. Samica przez cały czas opieki nad ikrą przebywała w doniczce, wystawiając na zewnątrz jedynie głowę. Samiec pilnował rewiru wokół doniczki a wchodził do niej jedynie gdy samica wypływała do jedzenia. Parę po tarle oddzieliłem od pozostałych ryb w zbiorniku szybą, co uspokoiło w pewnym stopniu samca ale nie zmniejszyło jego czujności. Pozostałe ryby były doskonale widoczne przez szybę. Po pięciu dniach od wylęgu, narybek usiłował już wypłynąć z doniczki ale był skrzętnie zbierany przez rodziców i umieszczany z powrotem w gnieździe. W następnym dniu podałem młodym, które opuściły gniazdo, drobne skorupiaki, głównie słoniczkę i larwy oczlików. Po kilku dniach podawałem już oczliki i siekane rureczniki. Po miesiącu intensywnego karmienia i przebywania narybku pod opieką rodziców, miał on już długość ponad 2 cm. Z pierwszego tarła w zastosowanym przeze mnie gnieździe uzyskałem ponad 700 sztuk narybku.

* propozycja autora

Recenzował: dr Henryk Jakubowski


"Akwarium" 6/89


strona główna